poniedziałek, września 24, 2007

please don't take a picture

prochy, prochy, wszyscy upadniemy:)


wzrok odmawia posłuszeństwa, trudno czytać cokolwiek papierowego lub komputerowego. saper odpada po pierwszych dziesięciu sekundach. "broadcast me a joyful noise..." - to wypada powiedzieć i iść spać.


it's been a bad day*. please don't take a picture.
*x17

niedziela, września 23, 2007

4x4

znalazłem:D eine kleine nachtmusik 2:43 - 2:56.


jest dziecinna. udaje dojrzalszą niż jest i jej to nie wychodzi. ja to tak widzę. tylko to nie ja mam widzieć. jeśli jemu pasuje wszystko, to niech tak będzie. w końcu to nie mnie to ma pasować. muszę się hamować. chcę dla niego jak najlepiej. jeśli to on ustala swoje priorytety, to ja się dopasuję. i będę miał uśmiech na ustach:)


tyle. i uśmiech zostaje.

piątek, września 21, 2007

overkill

skąd się biorą pająki?


nie mogę zasnąć, myślę o implikacjach zbyt głębokiego nurkowania i prawdopodobnych komplikacjach. szczególnie w nocy martwię się sytuacjami.. wiem, że będzie wszystko w porządku, bo być może to tylko wyobraźnia. dzień po dniu to się pojawia, noc po nocy moje serce okazuje strach. duchy pojawiają się i znikają w otchłani. sam pomiędzy kartkami przynoszę tylko rozdrażnienie. czas na spacer po ulicy. zalatuje desperacją, ale przynajmniej są ładne światła i małe wariacje. to wszystko unieważnia ten cały "mój overkill".


"nothing in this world, that's worth heaven, comes easy."

czwartek, września 20, 2007

samolub

flaj sprzedawać ryby (zagadka słowna).


jestem samolubny. chcę żeby dziewczyna była extra fajna i w ogóle, plus jeszcze kilka warunków.. nazwaliśmy je romantycznymi:) a sam nie chcę się zmieniać. ale czy to jest samolubność? ja nie chcę, by dziewczyna dla mnie się zmieniała. chcę, by była dla mnie idealną nie starając się, by była sobą cały czas i żeby to mi maksymalnie możliwie odpowiadało. i vice versa, oczywiście. wyrzeczenia.. podobnie chyba w tej kwestii. wiadomo, że przesadzać w żadną stronę nie można. nie wiem czy spełnienie tego jest możliwe. odpowiedź na to pytanie ukaże się po wielu latach.


dobra. od brata jednak mogę się czegoś o związkach nauczyć. dziwne, ale prawdziwe.

niedziela, września 16, 2007

europa

jest taki utwór santany.


chciałem mu powiedzieć o wielu rzeczach. pogadać chwilę. ale jak przyszło co do czego, to nie potrafiłem. raz, że zapomniałem o wszystkim, jak go zobaczyłem, a dwa, że nie chciałem się żegnać. spotkamy się niebawem i tak. tam, tu, gdzieś na świecie, wszystko jedno. i wiem, że się nic nie zmieni. nie będę życzył, żeby wracał szybko, nie będę życzył, żeby nigdy nie wracał. niech się tylko wszystko ułoży tak, jak on tego będzie chciał.


-are you an idiot?
-no. i'm a dreamer.

piątek, września 14, 2007

thnks fr th mmrs

kiedyś miałem moje własne marzenie. jedyne i tylko dla mnie.


zapachniało czymś. jakby jesienią, ale próbowałem sobie przypomnieć z czym konkretnie kojarzy mi się ten zapach. reserved. liceum. ale mocniej czuję kraków poprzedniego roku. listopad. pewna urocza dama uszczęśliwiła mnie... co było potem - nieważne, bo idąc alejami przejechał jakiś stary steyr, który nie powinien być dopuszczonym do ruchu, i zasmrodził spalinami. w sumie podobnie się stało w historyjce sprzed dziecięciu miesięcy.


może kiedyś powie "dzień dobry".

środa, września 12, 2007

staring at the sun

there's more to living than only surviving.


wracając z boiska roznosiła mnie wściekłość. że nie mogę być z nimi dzisiaj, że nie mogę być z nimi w sobotę, że muszę zająć się teraz czymś innym. nawet muzyki nie chciałem mieć w głowie.


brata mam za to wspaniałego. dał mi cel. i wszystko jedno czy uda mi się czy nie. gest wystarczy.

wtorek, września 11, 2007

how long will i slide...

z destra i sinistra najlepsze jest dritto.


no i dobra. jestem trochę rozbity. jako romantyk zawsze będę. i co z tego? już od jakiegoś czasu podchodzę do sprawy inaczej. dojrzalej, bardziej realnie, bardziej infantylnie, z fikcją przed oczami? nie do mnie należy wybór nazwy. foxtrot uniform charlie kilo? nie. que sera, sera? też nie do końca. ważne, że wiem, co robię. bla bla bla. chodzi mi po głowie jedna rzecz jeszcze. dlaczego chcąc się podbudować, zazwyczaj znajdzie się ktoś, kto szczerze zmiesza z płytkami chodnikowymi? bo próbuję się podbudować w złym towarzystwie?


gra. wszystko gra i wszystko to jest gra. w życiowym cashflow z wyścigu szczurów już się wydostałem. nie wrócę tam.

poniedziałek, września 10, 2007

gio

and it's you when i look in the mirror.


kontynuując temat światełka, spokojnie mogę napisać, że jest nim gio. szkoda tylko, że o tym nie wie, bo to ona pokazała mi kolejne opcje życia. to ona nauczyła mnie czegoś ważnego. światełek, ba! istnych laserów jest więcej. niektórych nie widać, bo oślepiają. inne świecą w niebo szukając elvisa. nie te okoliczności, nie ten czas i wszystko by się inaczej potoczyło. nie ważne jak do końca. po prostu inaczej. nie żałuję, bo nie znam jej, więc nie mam czego. ale kiedyś jej to powiem. najpierw napiszę, a kiedyś podziękuję patrząc w [...] oczy i podziwiając uśmiech zmiksowany z dozą niewinności.


swoją drogą, to imię ma coś w sobie. niestety:)

testowane na ludziach

there's a heaven above you...


rywalizacja i duch walki. bardzo ważne. umieć przegrywać w momencie głodu zwycięstwa to jedno. a przegrana cieszy, gdy wiadomo, że wygrana sprawi komuś większą radość i go podbuduje.


jednak nie jestem taki zły. a może...

sobota, września 08, 2007

after party

wiele zmian.


w ciągu dziesięciu dni poznałem więcej fajnych dziewczyn niż przez dwa lata agiehowych studiów. część z nich w krakowie będzie dopiero za rok. część z nich nigdy. ale jedno doświadczenie napawa mnie optymizmem. there is a light... i, dzięki bogu, nie takie jak w utworze "no leaf clover".
przyjaciel wylatuje. przyjaciółki nie ma, bo taka jej decyzja. szanuję. kolejna raczej nie chce nią być, chociaż sama nie wie do końca jak się zachowywać. teraz nauka. taki plan. potem dojdzie praca. taki plan. kontakt z sycylią, kontakt ze wspaniałymi ludźmi i jestem w niebie. taki plan.


światełko świeci. tego pewien jestem. a tunel sam mnie znajdzie. przypadkiem lub nie.