poniedziałek, stycznia 29, 2007

enigmatyczny sen

dzisiaj będzie bardziej enigmatycznie:)


powiniśmy grać w sztuce, czy gonić momenty, które od nas uciekają?
kiedy tu jesteś, każda myśl, jaką kiedykolwiek miałem, staje się przejrzysta, ale kiedy jesteś daleko, jedyne światełko, jakie widzę, pochodzi od gwiazd. i kiedy pójdziesz sobie, uczucia spalają się rosnąc wciąż, bo dla mnie... dla mnie jesteś piękna. ale kiedy jesteś tutaj, gwiazdy nie świecą już tak mocno. ze mną nigdy nie będziesz spała w nocy... ale kiedy ciebie nie ma, to ja nie śpię jak zawsze. i w moich marzeniach tulę, trzymam cię, jakbym nigdy nie miał puścić.
epidemia manekinów zatruwających wszystko... zanim powiesz sobie, że to tylko inna scena, pamiętaj, iż jest tylko inna w stosunku do tego, co już widziałeś.
jeśli wiesz, jak wygląda miłość, nie pozwól sobie włożyć jej maski i wmówić, że to ona. nawet jeśli jej bardzo pragniesz... nie pozwól się zniewolić samym pragnieniem...


to jest mój sen... sen przeraża mnie... niby bezpiecznie, ale wcale nie jest dobrze w moim śnie...
śpisz... pięknie tak... po kątach cisza gra. szkoda słów. resztę dopowie księżyc. teraz śpisz...

piątek, stycznia 26, 2007

noc

spadł śnieg. i dobrze, bo podobno jest mięciutko, jak się zostaje powalonym na boisku:)


dzisiaj w nocy napisałem wiersz. albo wierszyk. z resztą jakiś taki niedorobiony jeszcze jest, ale w sumie nie o tym miałem pisać.
j
ak mam zasypiać to wiele mysli nachodzi moją głowę, co nie sprzyja za bardzo przechodzeniu w stan wstrzymania. niekoniecznie są to złe myśli. w sumie największa część z nich jest nijaka, ale te pozywytne też się często przewijają. no i duzo wizualizacji:) tylko ja tutaj nie mogę pisać o wszystkim. nie mogę jednoznacznie napisać, co mnie trapi, czego pragnę, czy co dokładnie myślę...
blond włosy... piękne niebieskie oczy... niebiański uśmiech z dołeczkami:)... reszta kształtów też mieści się w moich upodobaniach... jakby była trochę niższa, to bym się z nią umówił. miss polski wreszcie jest ładniutka:)


a
wiersz ujrzy światło dzienne. jeszcze nie teraz. i nie prędko. ale ujrzy.


szkoda, że nie mam mozliwości, by w każdej chwili, codziennie pisać
o tym, co siedzi w mojej głowie. bo myśli umykają, są takie nietrwałe,
często inspirowane jakims zachowaniem, impulsem, czymkolwiek.
może po feriach uda mi się załatwić tą sprawę z netem.

czwartek, stycznia 18, 2007

bezsensowna myśl?

większą część poniższych przemyśleń zawdzięczam osobie, która wie, że jej to zawdzięczam.


uśmiech uśmiechem, a wewnątrz coś kłuje. jakaś taka niepewność. może świadomość, że dla niektórych ludzi jaki bym nie był, zawsze będę taki sam. może to, że niektórzy nie zauważają zmian we mnie.
ci, co mnie znają półtora roku, widzą mnie takim, jakim jestem teraz.
ludzie znający mnie dłużej widzą mnie w głównej mierze takim, jakim byłem. wtedy, kiedy mnie znali i ze mną częściej przebywali.
mój przyjaciel widzi mnie takim, jakim jestem, zna moją całą przeszłość i wie jaki byłem, wie co się we mnie zmieniło, a co pozostało.
moja przyjaciółka... i tu jest problem. bo w jej oczach ja sam sobie wydaję się jakis nad wyraz czysty. pewno sama napisze, że tak nie jest (chociaż po tym komentarzu może zaniechać tego czynu), ale wiem, że ona mnie nie widziała półtora roku temu. nie wiedziała mnie dwa i cztery lata temu. nie wie, a raczej nie przekonała się na własnej skórze, jaki byłem. ma o mnie zdanie poparte prawie półtorarocznym doświadczeniem. czy to dużo? [zawsze, jak zadaję sobie pytanie o moje myśli, to odpowiedź nie jest prosta i jednoznaczna... zauważyliście? - przyp.red. :) ] wystarczająco, by poznać teraźniejszego mnie. ale nie na wylot. bo wewnątrz siedzą resztki dawnego flaja. są to duże i czasami niestrawne resztki. a się ich raczej nie pozbędę (według osoby, o której zaraz wspomnę, i z którą trochę się zgadzam). jest osoba, która mnie zna na wylot i te niesmaczne bycze kawałki mnie widzi lepiej niż resztę. może mnie zna na tyle, że właśnie widzi mnie takiego, jakim jestem. może ja jestem niestrawny. jeśli tak to mi powiedzcie wprost.
przyjaźń znaczy dla mnie wiele - to już wiecie. i dlatego boję się jej stracić - całkiem zrozumiałe. no a co się stanie, jak ta moja wspaniała i kochana przyjaciółka zacznie powoli odkrywać prawdziwego mnie, jakiego postrzega osoba, o której wspomniałem przed chwilą?


głupie myśli... jasne, że się nic nie stanie. bo jest moją przyjaciółką. i tak, jak przyjaciel - zawsze będzie. jaki bym nie był. bo ja się od nich nigdy nie odwrócę. oni o tym wiedzą.

czwartek, stycznia 11, 2007

no się przecież uśmiechnij!

czyli takie "keep smiling"


postanowione.
zaczynam rozdawać uśmiechy. zarażać dobrym humorem. jak kiedyś. bo kiedyś uchodziłem za najczęściej śmiejącego się człowieka, jakiego znali moi znajomi. i było bardzo fajnie. zawsze uśmiechnięty itp.
teraz to zadanie nie jest takie proste... więcej stresu, więcej problemów, a do tego chociaż odrobiny powagi wymaga mój wiek, nad czym szczerze ubolewam. no... i jeszcze jedna sprawa. teraz znam kogoś, kogo trudno będzie przebić. ale... ashy... się postaram i ciebie zdeklasować :D
nie jest to żadne postanowienie noworoczne, bo w takie pełne obłudy badziewia nie wierzę. bardziej wewnętrzna chęć zmiany. poza tym, uśmiechniętych i w ogóle zadowolonych ludzi inni lepiej odbierają. a ja chcę być lepiej odbierany:)


niestety, jak śpiewa bono "sometimes you can't make it on your own"...
uśmiech dla was, moi mili!
:D

niedziela, stycznia 07, 2007

ważne i ważniejsze

życie składa się z wielu czynników. to już wiecie. fa jest jednym z ważniejszych w tej chwili, daje mi satysfakcję, ale nie o tym...


zawsze w mózgu człowieka istnieje jakaś hierarchia spraw, która z czasem, gdy człowiek uczy się życia, ulega modyfikacjom. chciałbym by rzecz dla mnie przez całe życie (no... przynajmniej od momentu, w którym zacząłem jarzyć, co się dzieje na tym świecie) najważniejsza, spadła na troszkę dalszą pozycję. przynajmniej na razie. było by mi zdecydowanie wygodniej.
chciałbym być inny. troszeczkę. tak, żeby na przykład chęć nauki tkwiła we mnie głęboko. żeby mi zależało. żebym żył sobie we własnym swiecie, by mi było z tym dobrze i nic głupiego nie zaprzątało głowy. głupiego. bo to, co jest dla mnie najważniejsze, w tej chwili jest dla mnie najgłupszą sprawą, jaka mogła się przyplątac do mojej głowy. kiedykolwiek. i zawsze się pląta gdzieś przy mnie. bo jest najważniejsza.
chciałbym byc inny, natomiast chyba w tak wielkim stopniu nie potrafię się zmienić. a może nie chcę? może ja lubię być w pewien sposób pokrzywdzony? takie małe wewnetrzne sado-maso.

jest jeszcze jedna rzecz, której pragnę. wiedza o sobie.
ja nie wiem jaki jestem. i dlatego chciałbym w jakiś sposób połączyć wiedzę mojej rodziny, niezastąpionych przyjaciół i kolegów, z którymi najczęściej przebywam. bo ja siebie widzę inaczej niż Wy wszyscy. a fajnie by było się przekonać kim jestem naprawdę. wiedzieć, co mogę w sobie zmienić, by być lepszym. nad czym popracować. bo ja chcę być lepszy.


chciałbym, chciałbym, chciałbym... tylko mi to nie wychodzi.

...

za dużo myśli by coś jednoznacznie napisać. za długo nie mogłem pisać i teraz nie jestem tego wszystkiego objąć słowami.


miłość...

napisze później... wypadło mi coś. musze lecieć..