piątek, marca 30, 2007

*

honey why you're calling me so late?


c
hwilę nie pisałem. nie wiedziałem, co napisać na pewien temat, którego przemilczeć nie umiem.
kochana bunia umarła.
dalej nie wiem, co napisać, a powodem jest natłok myśli, których nie sposób ogarnąć. jeśli ktoś poznał bunię, to domyśla się, o co chodzi. dla mnie przez trzy lata była najsłodszym pieskiem, jakiego kiedykolwiek znałem. pełna energii, a jednocześnie... taka trochę niezdarna. ale słodko i pozytywnie niezdarna...


mam nadzieję, że pustka po niej szybko się wypełni... mimo wszystko.

niedziela, marca 25, 2007

:(

przegraliśmy.


.


.

czwartek, marca 22, 2007

wiem, że masz duszę

raison d'être.


no tak. do mojej świadomości dotarło wiele ciekawych rzeczy. muszę się za siebie zabrać. zacząć na poważnie podążać w kierunku pracy związanej z marzeniami. robić coś ( i tutaj chciałbym szczerze nadmienić, iż jeszcze nie wiem co), by moja własna wizja przyszłego życia zaczęła się spełniać. powoli. troszeczkę. bo właśnie to przyszłe życie czeka na mnie, a wbrew pozorom nie jest tak daleko, jakby się mogło zdawać.



...jednym z wielu powodów rozpoczęcia takich myśli jest wpływ najwspanialszej książki, jaką tylko mogłem dostać na urodziny. thx xD

no i co?

yo sé que no he sido un santo:)


no i co z tego, że myśląc, iż na nogach mam nieprzemakalne buty, wszedłem w kałużę?
no i co z tego, że rozmyślając czy bym dogonił busa, gdyby nagle wyjechał zza a-0, on właśnie to zrobił?


zwykłe buty nie przemokły, a busa dogoniłem :D
jak niewiele do szczęścia mi potrzeba :D
co ciekawego mi jeszcze przyniesie ta noc...

poniedziałek, marca 19, 2007

humor

przynajmniej na additional practice było fajnie. mimo deszczu i wszędobylskiego błota.


może i mam swoje humory. tylko każdy mały humorek ma swój powód, a te się zawsze znajdą. wielkość reakcji jest jest ściśle związana z kiedyś wspomnianą hierarchią.


tyle.

zbyt, za bardzo.

"znam twój styl", powiedziała.


zbyt wrażliwy, za bardzo biorę do siebie czyjeś zdanie na mój temat. nie chodzi mi tutaj o jakiegoś kolegę, chociaż to też potrafi uderzyć. chodzi mi o ludzi, którzy mnie znają najbardziej. wtedy to boli. choćbym nie wiem jak bardzo się starał, jak bardzo próbował przekazać to, iż wszystko, co tym najbliższym próbuję powiedzieć, ma najcieplejszy ton, o jakim każdy z nich mógłby sobie zamarzyć, to niektórzy i tak mają swoje wyrobione zdanie. i tak nie go nie zmienią.


małe sprostowanie... powyższe zdania powinny być napisane w liczbie pojedynczej, a słowo "najbliższy" nie pasuje. i to nie mój wybór.
a mimo wszystko dalej mi smutno, że tak o mnie myśli. że mnie zna. że może mieć rację.

niedziela, marca 18, 2007

cb

wreszcie znów mogę pisać:)


u
śmiechnięta twarz i machająca dłoń:)


a
tak ogólnie to psychika mi padła dzisiaj.

czwartek, marca 15, 2007

są rzeczy... :D

są rzeczy, o których piszę z uśmiechem na ustach i (prawie) łzami w oczach. jednocześnie.


są rzeczy, o których nie należy mówić właśnie tym najbliższym. tylko po to, by nie psuć im życia, nie ingerować? nie mówić własnego zdania na temat rzeczy, na których im zależy, albo przynajmniej powinno, bo mogą nas uznać za wrogów?
marzenia. raz niszcząc, mogą nie wrócić. nie niszczyć marzeń. czasami to boli. a niech mnie boli! byle bym nie ranił przyjaciół...


chyba jestem zbyt zatwardziałym marzycielem, by rezygnować z tych, pierwszorzędnych dla mnie, celów życiowych. nieważne jak często i jak bardzo mi je ktoś wybija z głowy. albo po prostu...
są rzeczy, które do mnie nie docierają. bo nie chcę.

środa, marca 14, 2007

absencja

dawno mnie tu nie było, a to z powodu tego głupiego neta w krk.


a teraz to jest za wcześnie, bym miał jakieś mniej spójne myśli o wszystkim, czyli bym mógł napisać notkę taką, jak zawsze.


a już niedługo mój pierwszy meczyk:D