niedziela, czerwca 29, 2008

bad company battlefield

nadymaj się nocą i nie walcz z przemocą.


gwiazdy nocą szeleszczą ciszej niż za dnia. bo w nocy je widzimy. a przy słońcu zapominamy. nie słychać rzeczy, na które nie zwraca się uwagi. nawet jeśli je czasami widać.


jak to może być droga mleczna, skoro my na niej jesteśmy? no, teoretycznie może.

sobota, czerwca 21, 2008

d

pod jednym względem było jak wtedy. tylko nazwy miejscowości nie pamiętam.


myślę i się duszę. szybciej muszę oddychać, by zapanować nad emocjami. powietrze mam i się duszę. tak, jakby mi krwi brakowało. wszystko jest ze sobą powiązane.


a ludzie przechodzą obok i nie widzą mnie.

fair trade

być bohaterem dla samego siebie.


a ty co byś zrobił? zareagował byś człowieku jak? słup soli? magiczny ruch ramion?


ja nie wiem.

poker only 4 pros

bangbangin' hammer's in my head.


zazdroszczę. a to samo w sobie czyni mnie człowiekiem złym, a świadomość tego faktu dręczy mnie nocami i dniami również. nie mogę być takim, jak chcę, bo przeszłość nie daje mi spokoju. wspaniała przeszłość. ja pierdolę... a do tego tutaj pokazuje swoje słabości, o których kilkoro z was nie powinno wiedzieć. nie umiem pogrywać nieszczerze. umiem. nie chcę. i przegrywam.


w tej całej wewnętrznej pogoni do bycia lepszym... zamykam się.

środa, czerwca 18, 2008

quo modo

ashes to ashes.


czytać można. między słowami. między wierszami. im ich więcej, tym więcej można wywnioskować. a to, że jest ich mniej, nie znaczy, że przesłania jest ilościowo mniej. a jakość? wszystko jest odrębną i niesamowicie indywidualną kwestią.


now dance, fucker, dance...

you're gonna go far, kid

właśnie pojąłem, dlaczego dobrzy dyrektorzy i managerowie wyższego szczebla są tak pożądani i dobrze opłacani.


pomyślałem... i wspomnienia... ja chcę na narty! nie muszę zamykać oczu, by poczuć zimę. to powietrze. ten mróz. te emocje, adrenalinę. i te wszystkie dziwne uczucia związane z kawałkami tras... tak się zastanawiam, co to było. jak to nazwać. podniecenie? zadowolenie? a to wszystko przy braku innych zmartwień. jedzenie było. wszystko było. na gotowe. to było tak, jak zaraz po zdaniu egzaminu na prawo jazdy. uśmiech od ucha do ucha i nie dało się go stłumić, a ludzie stojący obok dziwili się, dlaczego wybucham śmiechem od czasu do czasu. ale zimowe chwile były jeszcze lepsze. bo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że taki zadowolony mogę być. dopiero teraz to do mnie dotarło. po prostu wizja niedalekiej przyszłości, te wszystkie wizualizacje przejmowały mój umysł dogłębnie nie dając szansy i czasu na analizę tego, co się ze mną działo. a może wtedy nie była naturalna dla mnie analiza? bo nie musiałem się niczym przejmować.


nie przejmowałem się, więc teraz nie do końca wiem, który region jest który... będzie więcej zmartwień, a możliwości mniej. z czasem. wszystko przyjdzie z czasem.

poniedziałek, czerwca 16, 2008

wracam

życie w oszustwie. swoim własnym trochę. swoim jej trochę. i z jednej strony miłość, a z drugiej...


czy można kochać
osobę, która nie spełnia podstawowych wymagań i ni ciula nie pasuje
do układanki
marzeń

czy można chcieć
od niej
tak mocno czuć
by widzieć
szeroko

czy można żyć z wiedzą
że najbardziej boli
brak pamięci
dobra przeżytego...


niech boli.

niedziela, czerwca 15, 2008

porządki

pamiętasz księżyce i zachody słońca?
pamiętasz te...

p
amiętasz wszystkie chwile, których nie doświadczyliśmy?

pośród wijącego się kabla
czerwonego
trzymam półkilowy, 40-centymetrowy pilnik

książki i ubrania obok
szachy, a nawet zestaw mini garnków metalowych

i chociaż miejsca wolnego nie ma
to płomyk umiera ostatni

a ja siedzę w tym miejscu tylko
by je ogrzać

b
o wiem, że przyjdziesz, a wtedy...

usiądę na skrawku leciwej podłogi przed tobą
i położę swoją głowę na twych kolanach
by zobaczyć kolejne chwile, których nie przeżyjemy.

sobota, czerwca 14, 2008

angie

ostatnio treści mało. przynajmniej słownej. jak dla mnie, mogłoby być zakończone elką, a wtedy wydźwięk byłby jak najbardziej na miejscu.


jest podobna do jednej i drugiej. nie taka sama. podobna. wygląd jednej, wyobrażenie o drugiej, tak jak ten dźwięk, którego nie pamiętam. działanie jak wspomniany gdzieś percussion grenade. i flashbang. ale to już mój wymysł.


pozwól mi wyszeptać do twego ucha.

czwartek, czerwca 12, 2008

motyw

przestanę. i dobrze o tym wiem. i może potrwa to latami. ale przestanę.


pełna. sama z siebie powstała. bez żadnych przekonywań. bez wyraźnego powodu. prosta i bezpieczna. zawsze i bez zastanowienia.


tak chcę widzieć z zamkniętymi oczami... i nie bać się otworzyć "bo mogę zobaczyć coś innego".

środa, czerwca 11, 2008

masz wiadomość

i wish...


obiecanki - cacanki.


na głos.

po przepisaniu

mało odwagi...


pamiętacie warszawskiego anioła?
teraz żałuję. szczerze.


nadzieja...