środa, stycznia 30, 2008

sprzedawcy marzeń

siedzę tu już jakiś czas.


a co będę pisał...


i tak. nie chce mi się nic, jestem już zmęczony. i co z tego?

wtorek, stycznia 29, 2008

czarna kawa

próbują mnie złamać.


ile czasu trzeba, by stracić nadzieję? by napawać się naiwnością. rzygać nią. jeśli szybciej ma przyjść zrozumienie, to ja chcę je już teraz. inaczej sens cierpienia jest zbyt płytki, by trwał samoistnie jako nędznik. "bo ty tego potrzebujesz" powiedziała nie tak dawno. i to wyjaśniło. rozjaśniło się niebo. deszcz i tak może padać. a ja będę go pił. jabłko spadnie? zjem. złam psychikę - to wszystko, do czego... próbuj zdrów. ja mogę mówić. że koniec, że nie chcę. "ty tego potrzebujesz" zabrzmi po chwili. jeśli to by była moja jedyna, najlepsza szansa, to jakże bym się czuł po latach nie próbując. aż nie przyjdzie lepsze? może. niektóre ustanawiają pułap. pokazują czego być nie może. tylko nieliczne - co być musi. ja już wiem. mam prawie, zawsze prawie pełny model.


i to jest jedyny, musi być jedyny aspekt, za który ma odpowiadać mózg. w tym stanie.

poniedziałek, stycznia 28, 2008

oko morze

nagle.


ciepło na dworze ciepło
bez ludzi brak pośpiechu
mięśnie parzą
bez wstydu
tylko kot czarny zauważył
jedną osobistość
bez pośpiechu
bo teraz wszystkie
śmieci
idą uciekają w otchłań
nie same
bo chcę
ja
nagle widzę dlaczego to tyle dla mnie znaczy


n/c

porwanie

just go for it, baby.


a czym? muzyką, księżycem, ciszą, głosem, pewnością.
pewnością głosu ciszy w księżycowej muzyce.



z kamienia na aksamit wcale nie jest tak łatwo.

niedziela, stycznia 20, 2008

my bad

dokładnie jak w bb2.


nie ważne, jak myślę. ważne jak jest. a tego sam ocenić obiektywnie... no raczej trudno. ja chyba mam autopilota na taki stan. jakiś pid taki pochrzaniony. się zobaczy. skrzydło z ósemką w środku.


take my hand i tak dalej.

klamka też gra

nadal jestem szybki. a do tego taki... lekki:)


dlaczego wszystkie samochody są granatowe, gdy granatowego się wypatruje? serce biło mocniej. i w nocy, po znaku, i gdy cokolwiek kilka godzin później wyłaniało się z uliczki. niekoniecznie majestatycznie. a teraz, po drugim znaku... troszkę się zamieszało. albo wstrząsnęło. w każdym razie, raz wódka, raz martini. a ja chcę nałęczowiankę. i fibatę. i coś ważniejszego.


one-way-dead-end? tak, to na pewno. tylko czy pozytywnie... czekam dalej.

tron

długo. czyli ile? względem czego? dla mózgu? odczucie?


fascynuje mnie umysł kobiet w trakcie oglądania filmów. sami to zauważycie. wystarczy tylko patrzeć i wiedzieć, czemu się przyjrzeć. bez specjalnego wysiłku. kobiety tego nie pojmą.


jak spać o tej porze?

sobota, stycznia 19, 2008

ciemność

czekam na znak.


kilka znaków. wystarczy słowo. ale nie wymięknę. specjalnym próbom nie zwykłem się poddawać. tylko psychikę trzeba trzymać na wodzy. i szczerze? nie lubię tego. dużo dałbym za wiedzę... natomiast wybiegając dalej, może być tylko jeden powód za. bo przeciw jest wszystko logiczne. na moje nieszczęście logika nie gra tutaj zupełnie żadnej roli. zero epizodów. brak zahaczenia o jakikolwiek wątek. zero plątaniny kabli. i mimo tego, iż to jest taki samobójczy fracture, taki jestem. tylko jeszcze te środki trzeba mieć.


nawet księżyca nie ma.

piątek, stycznia 18, 2008

łyżwiarski niesen

a może przeczyszczenie karty pomoże?


idealne śniadanie. bo nie co, a jak. a co też fajne. co dalej? w powietrzu crazy by aerosmith.
...i ten głos...
lodowisko nie wyszło. nie musiało. fibata.


do jutra ;)

sobota, stycznia 12, 2008

grecki i rzymski typ zdań?

nie lubię spać sam.


taka pora sprzyja rozmyślaniom. zastanawiam się, gdzie chciałbym pójść. i czy by mnie tam zabrała. i czy w ogóle myślę dobrze. czy jest tak, jak myślę. tak, jak chcę myśleć. długo się jeszcze nie dowiem. i dobrze. w pewnym sensie.


przytul...

czwartek, stycznia 10, 2008

fortepian chopina

biały.


alem głupi. wysiadłem z tramwaju. nie zadzwoniłem, a specjalnie wybrałem dłuższą drogę. heh... przynajmniej odrobina świeżego powietrza dobrze mi zrobi. czasami nawet "odrobina" jest za dużym słowem.


fajnie nie widzieć nienawiści w oczach. tylko szczęście samo mimo nieszczęść drobnych.

apetyt

tym razem to nie był sen.


serce zaczęło bić mocniej. po kilku sekundach przeczytałem: "if this doesn't make your heart skip a beat or two, then your heart ain't working properly..."


z tgn. a jak połączyć cechy?

muzyka

najlepsza jest ta przerwa między utworami...


piękna, uwodząca, może nie do końca w moim typie. potrafi być zmysłowa, czasem kryje w sobie coś więcej niż dźwięki, czasami są właśnie takie, jakimi je słyszę i odczuwam, a są momenty, w których znaczą coś zupełnie innego. enigma. w każdym wypadku dobór jest idealny. bo ludzki. żaden duplikat. żadne udawanie. to cenię. czy najbardziej? w każdym razie, to jedna z wartości określająca "to coś". i nie chcę tego kończyć. niech trwa. niech się zacznie. bo jak się ma skończyć, to chcę o tym wiedzieć jak najszybciej. a wtedy...


shuffle? repeat? a może wszystkie modes off. zrobię (prawie) wszystko, by nie było "awteda".

land of confusion

adres->plan


c
hciałbym, chcę, może nie muszę. tylko chwilowych powodów nie znam. nie muszę, choć chciałbym wiedzieć, co kieruje moimi chęciami.


czy cel uświęca środki?

środa, stycznia 09, 2008

epiphany

hold on for one more day


w
yobrażenie czyjegoś wyglądu jest ważniejsze niż sam wygląd. nawet w relacjach d-m.


i'm glad we dodged that bullet:)

wtorek, stycznia 08, 2008

my first own lo-cap

syntetic: "tłuszcz to też białko".


lubię, gdy śni mi się wspaniałe uczcie lub dopiero rodzące się. gorzej jak nie wiem, która droga prowadzi do domu i kiedy skończę skakać autokarem po murkach.


ciężko powiedzieć, że szokujące w dzisiejszych czasach, aczkolwiek mocno agresywne.

neo-noir

czas leczy rany. ten sam czas zabija.


jeśli tak ma być... wstaję zaspany, ona już w przedpokoju przed lustrem. przytulam się, choć nie wiem, czy ona tego chce. nie broni się. tylko mi głupio, bo się jej trzymać muszę z powodu ciągłych black-out'ów. idę do łazienki, gdzie znajduję pokój z moją uderzeniową grupą operacyjną. dziś ważny kolos z przeżycia. znowu.


zombie.

poniedziałek, stycznia 07, 2008

zombie

tak, dobranoc.


dlaczego znowu pomyślałem? nie znowu, ale dlaczego właśnie teraz. jakbym chciał się zabezpieczyć jakoś. głupota. i na pewno nie fair z mojej strony. a dlaczego przestałem? bo sensu nie widziałem. nigdy wcześniej nie widziałem. chyba powodem jest lenistwo. idę na łatwiznę. mógłbym się usprawiedliwiać, tylko wiem, że sam każdy powód/wymówkę jestem w stanie obalić.


m
oże ten powrót kryje w sobie więcej, niż myślałem. chyba chciałbym choć trochę, by tak było.

my mystery

wróciłem w pełni.


...a tak sobie błądząc w zakamarkach autostrad neuronowych, szukając nowości i śledząc siebie, przejechałem ze zbyt dużą pochodną przyspieszenia, które po mym zorientowaniu się wystąpiło zaraz. to tylko taka duża bakteria. o przeciwnym do prędkości zwrocie. w tym wypadku. było i tak za późno już. są. lecą. umykają - tak mówią ludzie. też błądzą.


następnym razem będę przygotowany. już jestem.

piątek, stycznia 04, 2008

sb

jakieś pytanie by się przydało. w głowie nic. powoli wracam. lepszy. przekonany.


mam kilka typów. dziewczyny są dobre, bo odpowiednio dalekie - a w sumie takie, które nie chcę, by były zbyt bliskie - mogą wsiąkać jak gąbka totalnie wszyściutko bez wcześniejszej filtracji z mojej strony. na szczęście za bliskich w krótkim okresie czasu być za dużo nie może... logiczne. jedna w konkretnej chwili czasowej. przemyślane wszystkie opcje. kolega odpada. przyjaciel zostaje. a gdy jest niedostępny, powstaje miejsce dla wcześniej wspomnianego wyjścia. tylko te drzwiczki też muszą się domyślić swojej potrzebności, bo do lockpickingu potrzeba sztućców, których używać nie chcę. ale i to nie koniec. po kilku ruchach światełko trzeba zapalić. samo się musi.


i nie bądź moim światełkiem. bądź mą gąbką. jam Twą już jest.

wtorek, stycznia 01, 2008

i shot the sheriff

opustoszały od chwili. jednak się myliłem. byłem przed czymś więcej, niż po. "oh, man. crazy shit, man, crazy duckin' shit."


jestem niesamowicie ciekawy jak by to było. czy właśnie tego szukam? oprócz oczywistości, czy cała otoczka jest tą, z którą chcę mieć styczność? got no idea. może kiedyś się okaże. oby. ale teraz to była jedynie jedna z maksymalnie trzech myśli, które ujrzały swój kształt przeglądając się w rzeczywistości dzisiejszej. pogadam jutro. może.


wg pani z mięsnego stanowiska jubilatu podobno jak jest niedobrze, to dobrze cole wypić. testujemy.