czwartek, maja 29, 2008

edit

a może to metallica? może.


może raczej miss beauty queen. i od nowa here we go again... nie uczę się na własnych nawet błędach. w przypadku co najmniej jednym. w końcu pieprzony romantyk ze mnie.


but now it's time to kiss your ass goodbyyye. i've already heard this song. po prostu it ain't my bitch, yeah!

trzeba było być

obiecane.


jak ich zobaczyłem, byli tacy realni, żywi. hetfield nie jest bogiem. ale bogiem. takim ludzkim.


moc.

podróże kształcą

xtra się obserwuje, jak wygaszony ekran łapie kurz.


można to porównać do obserwacji zmiany kolorów w postępie zasysania azureusa.


się dziwić?

disposable heroes

w pociągu.


właśnie wpadła mi do głowy myśl, że jeszcze nigdy wcześniej nie byłem dwa razy jednego dnia w zawierciu. około 7:00 i potem jakieś 10 godzin później. tiger przestaje działać.


albo tytuł mnie usypia:)
o koncercie kiedyś. napiszę.

koszykarska

nie uśmiecham się. może dlatego, że spałem trzy godziny. może dlatego, że nic mi nie wychodzi, a jedyną osobą, którą mogę za to winić, jest taki nieuśmiechający się pojeb.


półtorej godziny temu widziałem anioła. i może nie na stacji metra, tylko pkp, ale finał podejrzewam taki sam. i gdzieś ją już wcześniej widziałem.
teraz siedzę w złotych tarasach i się tigerkiem rozbudzam. i nadal brak uśmiechu. u mnie. bo ona miała boski. tyle na teraz. lecę.


never knew what might have been.

poniedziałek, maja 26, 2008

wymówka tylko

the brightest flame burns quickest.


nie piszę, bo by było za smutno tutaj.


take your hand and go away.

poniedziałek, maja 19, 2008

dla Ciebie

tak, tak...


bądź swą nocą i swym dniem
ostrym, pełnym seksu snem
idąc suchym morza brzegiem
bądź też deszczem oraz śniegiem
ich królową kiedy trzeba
w Twoich oczach błękit nieba
a na zewnątrz orzech w miodzie
w dzikiej, rwącej, górskiej wodzie
ogniem w swym temperamencie
pokaż komuś, że jest w błędzie
...



i niedokończone. i nie przeedytowane. nie z mojej winy. bo i po co kończyć. trzeba było... pierdziu...

poniedziałek, maja 05, 2008

miał być mes

przed lustrem.


może nie powinienem tego mówić tobie, ale zjebany jestem emocjonalnie na maxa. i psychę mam zrytą. nie jestem tak dobry, jak chce być. nie byłem tak dobry, jak pamiętam. dupa ze mnie. serio. po prostu się wróciłem pamięcią trzy lata wstecz. ale ze mnie dupek musiał być. jedno mi za to wyszło perfekcyjnie. okłamywanie samego siebie. teraz się tylko boję, że w tej sztuce stałem się mistrzem.


there's a time for everyone if they only learn.

piątek, maja 02, 2008

oko w oko

trochę jestem samotnikiem.


przywiązuję się do nazw. nawet, gdy nie wypada. nie umiem olusi na olę zmienić, festiwal na bartos... itd itp.


odizolowałem sie od myśli.