czwartek, października 30, 2008

puste bezdźwięki

tony i półtony.


bo trzeba mieć cel. a to może się okaże kolejny niespełniony. i jeden bliższy, i drugi bardziej odległy fizycznie i psychicznie.


i zaczynam je wszystkie liczyć. by regułę ujrzeć i się ich nauczyć.

będzie dalej żeglował

bo rzeka płynie w tobie.


głupi jestem. i świadomy, że nic na to nie poradzę. wspomnienia znowu powracają. dawno mnie tam nie było. z resztą wczoraj też nie byłem. ale patrzyłem w tamtą stronę i poczułem bliskość z lekkością pewną, gdy zbyt duża ilość światła mnie oślepiała. tylko ta właśnie wspomniana lekkość jest stanem, który lubię, a jednocześnie chciałbym się go raz na zawsze pozbyć przy pomocy pewnej osoby. potem będzie mi go permanentnie brakowało. a gitara pomiędzy moimi rękami wraz z melodią, która gra w uszach, potęgują efekt. tu jestem. później będą listy. przynajmniej w założeniu.


how can i blame you when it's me i can't forgive...

czwartek, października 23, 2008

chillout

anioł i piękno mandalajskie.


są bliżej niezdefiniowane obrazy, które sprawiają, że wyobraźnia zaczyna pracować na tych obrotach odpowiedzialnych za pieprzony romantyzm. są również bliżej zdefiniowane dźwięki, które budzą we mnie niesamowity niepokój. jest jedna piosenka, w której się co chwilę powtarzają i jakoś... nie ma wielu innych rzeczy, na które tak reaguje moja podświadomość.


chill..out.

wtorek, października 21, 2008

do elizy

przeciwko mocy śmierci nie ma medycyny w ogrodzie.


coś powierzchownego. bez ps'ów. a tu taka fajna pustka, którą usiłuję spostrzec tak mocno, że mi oczy zaczynają łzawić z tego całego skupienia. nie wierzysz? to nie znasz mnie. ale wierzysz. i mimo tego, że nic to nie znaczy, zaczynam kojarzyć. jak zawsze smutne wątki z życia, które mnie najbardziej ubodły. jeden smutny wątek. to się nazywa automasochizm naturalny. bo w naturalnym świetle odwzorowany z tą różnicą, że nie ma w nim aktualności. nie zrozum mnie mylnie... dalej jestem spokojny, po prostu "na samym dnie zegarek mierzi mnie". to, co mnie dalej szturcha i napastuje, to własne ego. nazwałabyś je samczym. i tak jest. i to ono wyryło ślady i te wszystkie osobiste zakrzywienia, których nikomu nie oddam. bo to one mnie kształtują. sprawiają, że chodzę w taki sposób, a nie inny. na te baterie.


czy kiedykolwiek widziałaś deszcz?

poniedziałek, października 20, 2008

ps podoba mi się

w nowym york'u jest teraz jesień.


wyjątkowo cicho. wiatr nie wieje. deszcz nie pada. słońce nie świeci. wydaje się, że za dużo niczego. tylko bezszelestna obojętność samochodów przemyka przez najbardziej ruchliwe miejsca kolorowego w bledszych odcieniach miasta. obok. i to ja ruszam powietrzem. jak sobie dobrze przypomnę, to nic nie pamiętam.


ja się uśmiecham.
spokojnie.

środa, października 15, 2008

top gear

to, co działo się od 27. lipca do wczoraj... działo się. zostanie u mnie. będzie powracać. powoli. i jak czołg:)


no i dobra. powracam. dzisiaj nawet nie potrzebowałem muzyki. uśmiechnij się ze mną.


zapalam światło
wchodzę do domu
zamykam usta
nie mówiąc nikomu...