wtorek, sierpnia 17, 2010

magiczne słowa

ziyo.


w pamiętny czwartek widziałem nowego pomarańczowiutkiego challengera z czarno-carbonowymi pasami i się ucieszyłem, że cieszą mnie małe wielkie rzeczy. czasami nie wiem co napisać. bo wydaje mi się, że jest inaczej i że chciałabyś, żeby było inaczej. pewno byś chciała, ale inaczej niż moje inaczej. będzie inaczej. i w tym oto momencie "inaczej" brzmi głupio, czyli nie inaczej niż inny, ale konkretny w myśli, wyraz tyle razy powtórzony.


białą różę... wszystko to, co mam.

all but warm

kilka nocy temu nie mogłem zasnąć. powód znam, ale wolę myśleć, że to dlatego, że byłaś blisko tej nocy, kiedy warkocze przesuwały się po niebie. byłaś blisko, choć o tym nie wiedziałaś.


kazanie, to wyraz, który sam w sobie źle nastawia. ktoś komuś coś wpaja do znudzonego zmuszenia.. tak to nie ma prawa zaskoczyć, a i tak jest błędnie wyświechtanym pojęciem, które nosi w sobie tylko znamiona odpowiedniego wyrazu. no bo komu ten wyraz się kojarzy pozytywnie z dzieciństwa? za to homilia jest łagodna i taka.. ludzka. a mimo tego ludzie widzą ją jako kazanie. ludzie chodzą do kościoła, a tylko niewielka cząstka tej całej mazi organicznej siedzi, stoi i klęczy z braku niesłusznych powodów. a jeśli ktoś wierzy w życie wieczne, to czy jego uczynki będą bezinteresowne? otóż odpowiedź jest inna niż proste "ty.. rzeczywiście to poplątane". te wszystkie (nie wiedzieć czemu, ale - głównie) babcie w pewnych momentach, jak dzieje się coś niestandardowego, zachowują się jak takie papużki w klatkach. a to słupek przeszkadza, a to kratka, a to inna papuga, więc trzeba szybko przemieszczać głowę i - w razie możliwości - całe ciało, by ujrzeć kto co wykombinował. ostatnio pewna para przeżywała, jak to ksiądz określił, 50-lecie współżycia, więc odnawiali przysięgi... hmm.. po co? ok.. rozumiem - fajna sprawa i zazdroszczę, bo sam czegoś takiego nie dożyję (kiedyś nie dożyję?), ale przecież przysięga małżeńska nie przestaje nagle obowiązywać po pięćdziesięciu wiosnach. przecież ona nie rdzewieje, a patrząc pod innym kątem, to jeśli się czuje... jeśli się po prostu chce powiedzieć ją po raz wtóry, to przecież już samo to w swojej istocie jest świadectwem braku potrzeby takiego ruchu. a jak ksiądz pyta "czy chcecie?", to niesamowicie rażące jest niestylowe odpowiadanie "chcemy" najpierw przez nią, a potem przez niego. albo chcesz albo razem chcecie.


owady rzucają bomby na kwiaty

czwartek, sierpnia 12, 2010

torque steer

bo on ją, a ona jego - trzy osoby z kiepskim ego.


już tłumaczę nie zagłębiając się zbytnio... w teorii odnosi się do wszystkich przednionapędowców, a w praktyce mianem tym określa się zjawisko (często kończone -ing'iem) przesadzenia z momentem, bądź laicką "mocą" na przedniej parze kapci i niejednoznacznego przydziału procentowego odpowiednich parametrów, co prowadzi do walania się po rowach, krawężnikach i latarniach, nie wspominając o drzewach z krzakami włącznie. swoją drogą jak można mówić "nie wspominając o xxx", jednocześnie podkreślając xxx w swoich słowach?? wracając: to jakby wspomaganie zaczęło bawić się kalibracją "gdzie jest na wprost?". dokładnie, jak w związkach. i nie chodzi mi o chemiczne, kynologiczne, a tym bardziej zawodowe. frazeologiczne już mogłyby pasować ze względu na zabawę znaczenia symbolicznego.


i niech mi ktoś powie, że revoknuckle podoła wszystkiemu, a technicznych spraw nie da się porównać do życia.

fizjofit

narty przy drabinkach, a tam snowboard.


jestem zły i nic na to nie poradzę, bo są rzeczy, które trzeba gdzieś streamować. trzeba znaleźć koryta dla małych strumieni, by nie doprowadzić do ostatnimi czasy dosyć popularnych powodzi, a jak taki kataklizm już nadejdzie, to należy siłowo wykopać tony gruntu i skierować tą całą mokroć tam, gdzie nie jej miejsce.


odpłynie. dzisiaj bolało niemiłosiernie.

środa, sierpnia 11, 2010

poezja prywatna

just gonna stand there and watch me cry
that's all right because you love the way i die


to taka, której nie ma dla świata. do czasu.


0 new messages.

wtorek, sierpnia 10, 2010

come home

nie wiesz, póki nie doświadczysz. zadziwiające, jak płacz innej osoby może przynieść ulgę, nie?


jestem egoistą. i to tym najgorszym typem. nie byłem świadomy jej radości. dawałem z siebie wszystko, a nie wiedziałem, że ona była zadowolona i również się starała, jak mogła. starałem się być tak dobry, jak to tylko możliwe, a zapomniałem o podstawowej sprawie... jestem nikim. po prostu zwykły facet, który nie wie ile ma lat. poniżej przeciętnej, czyli statystycznie jak kogoś na ulicy spotkasz, to będzie fajniejszy.


teraz wspomnienia wyglądają jeszcze szczęśliwiej, co sprawia większy trud uśmiechowi...

niedziela, sierpnia 08, 2010

oksymoron

nogi moje są jak z waty
dłonie obie dzierżą kraty
plecy całe znoszą baty
krew strumieniem płynie z klaty
potargane są me szaty
wszyscy każą liczyć straty
głupi mózg mój żąda wpłaty
a ja chciałbym dać Ci kwiaty

miłość bez alibi

eksperyment bezpieczeństwa - weekend bez ofiar. tylko w zamierzeniu - a nawet nie.


jeśli chciałbym, by ktoś mi coś wybaczył, to znaczyłoby, że żałuję pewnych ruchów. i tego nie rozumiem. impreza była super, a dzisiaj mi smutno. w głowie mam wszystko i nic. i w tej chwili już są pytania, na które nie znam odpowiedzi. nowe okoliczności pojawiły się na sali sądowej, z której wyszedłem rzucony piraniom na pożarcie jakiś czas temu. tylko pamiętać należy, że plotki i prawdę dzieli cienka linia zwana w przybliżeniu powiązaniem źródła z intencjami. a jak nie znam źródła i intencji? ...gówno. wszystko gówno. nie mogę. muszę przerwać... dobranoc.


"jeżeli sól straci smak - czymże ją posolić?"

sobota, sierpnia 07, 2010

rusted from the rain

billy to ma talent.


napisz do mnie, proszę, jeszcze
żeby przeszły mnie te dreszcze
które wcześniej często miałem
i co chwilę uwielbiałem
teraz w skrzynce same deszcze
których więcej nie pomieszczę


jest temat - jest impreza. tak się pisze :) wiecie.. to jest tak dziecinne, że aż śmieszne:)

filet mądrości

w miarę nowa funkcja naszego wspólnego wujka jest zabawna, a i tak nie wiem, czy czasami na swój sposób nie mówi prawdy.


czy w filozofii jest miejsce na ujęcie ujmującego nurtu serca i brak racjonalizacji uczuć? a może uczucia to taka dodatkowa furtka, trzecie drzwi, które widzimy wtedy, gdy nie podoba nam się logiczna wizja roztaczana przez umysł? przecież by zastanawiać się nad uczuciami, trzeba je całkowicie wyłączyć. a jak rozważać coś czego nie jest się w stanie w sobie dostrzec w danym momencie? czy uczucia można poczuć? czy można je zauważyć w momencie, w którym już ich nie ma? dlaczego "czuję, że..." jest słabsze w dzisiejszym świecie, niż "wiem, że..."? wiesz, że czujesz, bo czucie czucia jest masłem maślanym, czy jest inny powód?


małe dzieci nie wiedzą, że mają serce, dopóki nie zapytają, co je tam w środku boli. małe dzieci nie myślą o tym, że mają mózg.

cardiac arrest

aresztowanie sercowe. coś miałem napisać, zapomniałem co i jakoś samo wyszło to.


zamknij serce, zamknij oczy
każdy człowiek z drogi zboczy
wróć bezproblemowo
zamknij drzwi swe, zamknij okno
bo gdy pada wszyscy mokną
lecz niejednakowo


nie zniknę gdzieś w stratosferze tylko dlatego, że masz zamknięte oczy.

czwartek, sierpnia 05, 2010

zero filozofii

217 dni, czyli jakieś 5200 godzin.


rozumiem. nie mam więcej pytań pośrednich albo bezpośrednich, więc to mnie różni z tym chłopcem sprzed lat, jak również z tym sprzed tygodnia. rozumiem i to zamyka przede mną drzwi. a może za mną?? wiem, co czuje i jak się czuje. dzięki temu rozumiem, znam jej powody i - co najgorsze dla mnie - zgadzam się z nią. dopuszczając logikę do uczuć, wypaczam pojęcie bólu, przeistaczając go w coś, czego jeszcze nie zaznałem w swym może krótkim, ale zbyt uczuciowym życiu. nie jestem w stanie zadać pytania, na które nie umiem odpowiedzieć. uczucie szukania pytania, a nie odpowiedzi, jest szalenie dziwne. co więcej, prowadzi do uzmysłowienia, że takie samopoczucie jest kwintesencją bólu i nie jestem w stanie określić, czy jego komórką macierzystą, czy środkiem. w każdym razie jest w nim spokój tak przeze mnie pożądany, a cokolwiek jest w stanie mnie z tego punktu równowagi wybić. czy to pytanie taty "jak to?", czy słowa mamy "ktoś tam jest dla ciebie", czy sms pełny szczerości od... to wszystko sprawia, że się odwadniam. także proszę Was wszystkich... nie pytajcie mnie jak się czuję - to widać. wiem, że się przejmujecie mniej lub bardziej i chcę, byście wiedzieli, że to niesamowicie doceniam. jesteście wspaniali. nie mówcie też, że to była zła dziewczyna. była i jest wspaniała, to nie ulega wątpliwości. wiem, że zdania typu "i tak była głupia/brzydka/niestabilna" pocieszająco same potrafią się cisnąć na język. otóż w jakim świetle to mnie stawia? byłem z nią siedem miesięcy, a dodatkowe pięć ją poznawałem. przecież nie zgłupła z dnia na dzień! (zajęło jej to dwa miesiące:P żart!) jest bardzo mądrą osobą, w której znalazłem wszystkie cechy, które są dla mnie ważne w dziewczynie, a nie musiałem przykładać się do tych poszukiwań. mimo bólu, jakiego doznałem z jej strony, nie pozwolę, by ktoś o niej źle mówił, bo kłamstwo to zło, a dodatkowo bodzie centralnie we mnie. pokazała mi, jak szczęśliwy mogę być i przekonała do tego, że priorytety mogą się zmienić nawet, jeśli zarzekam się, że nie ma na to szans. a to jest bardzo ważna lekcja.


wynik to wynik, ale gdy nie ma go oficjalnie, to się nie liczy. to, co powiedziała, zostanie między nami, bo przecież... oficjalnie.

środa, sierpnia 04, 2010

słowotwórstwo, czyli nadzieja umiera ostatnia

szukam słowa, którym nie jest pleonazm i tautologia językowa.


przyjaciele to bardzo restrykcyjna dla mnie nazwa i mam ich w liczbie 2. mam również garstkę naprawdę dobrych koleżanek i kolegów, którym niniejszym dziękuję za to, że czynią swoimi palcami uśmiech na moich ustach, że cieplej mi na sercu nawet, gdy jestem 100km od nich, że wiem, iż sprawią mi niewymuszoną radość już za kilka dni, a potem za jeszcze kilka...


za to, że mają otwarty nastrój.

wtorek, sierpnia 03, 2010

zawieszenie

half-official half-time


nie wiem dlaczego tak jednoznaczne skojarzenia z końcówką ręki (a raczej jej braku) pewnego kapitana przynosi mi ten wyraz. przecież równie dobrze mogłoby to być wiotkie cięgno mogące przenosić głównie siły rozciągające w wersji współ- lub przeciwzwitej. pisząc i przepisując tych kilka wyrazów zdążyłem już odkryć powód, a mianowicie jest nim mianownika wspólnego pozbawienie. bo przecież można się też choćby przez barierkę, łańcuchami lub na szyi... tylko wtedy już bardziej na czyjejś i u-wiesić. wspomniane za-, po-, prze-, ob-, u-, jak również ta cała masa pominiętych świadczą o tym, jak łatwo niewielkim procentem zmienić skojarzenie zawartości. zawartości, która ma swój żywot zwany strukturą molekularną, a ogólnie pojętą prawdą jest, iż bez cudu nie da się zamienić wody w wino. powinienem był skończyć na zdaniu "...jak łatwo jest zmienić skojarzenie zawartości" ...i dodać "tylko skojarzenie".


komary i muchy tulą się do światła tym nocnym porem, więc je postanowiłem pozabijać. podobnie jak ktoś inny ostatnio jednego takiego f...

niedziela, sierpnia 01, 2010

vanitas

zawsze myślałem, że kohelet to imię.


tego typu sformułowania są bardzo częstym zjawiskiem, więc niesłusznie założę jego poprawność, z której wynikają takie ciekawostki, jak to, iż "zawsze" ma swój koniec. kiedyś zawsze. do tej pory zawsze. zawsze jest zawsze dopóki się nie skończy. a skończy się zawsze. czy kawałek po kawałku serce będą Ci wyrywać, czy może raz, a porządnie... zawsze do końca.


marność nad marnościami, a wszystko marność.

incepcja

to byłby cud.


chcę powiedzieć tak dużo, że nie jestem w stanie złapać pojedynczego tematu, by nad nim sobie pokontemplować. z resztą i tak byłoby to bezcelowe. jak wszystko w tym momencie. każdy dzień sprawia ból, którego nie życzę nikomu i o którym myślałem idiotycznie, że nie wystąpi w moim wnętrzu. gdyby można było kontrolować sny, to bym się nigdy nie budził. ale wtedy co by było rzeczywistością? a czy to ważne?


jest cienka granica pomiędzy miłością, a bólem i nienawiścią.