piątek, kwietnia 10, 2009

instrumental

4:56 to live is to die i nietrafiony przykład.


na początku chciałbym zanegować koniec. bo tkwię w tej negacji przez cały czas, taki jestem, choć mówię inaczej czasami. z jednej strony mając kilo mandarynek i możliwość zjedzenia jednej, wybieram najładniejszą, a raczej taką, która swym imidżem świadczy o wewnętrznej przepyszności. zawsze może się okazać, że w momencie sięgania po nią ktoś sprząta ją sprzed nosa. i teraz co? wybieram tą kojeną? lecę według kolejki, którą - świadomie lub nie - sobie ułożyłem w głowie? niby tak. tylko jeść z myślą o tym, że jest lepsza, tylko czeka na siostrę, która wcale może jej nie tknąć....


n
ext, please...