i padał deszcz?
jeszcze księżyc.
ok. przyznaję. z resztą zawsze to otwarcie przyznawałem. nie kumam kobiet. nigdy się tego nie wypierałem. tylko szkopuł w tym, że za każdym razem, gdy pomyślę "wtf? o co chodzi? jak zareagować?", opcji kilka istnieje. w życiu, nazwijmy to, normalnym, ustabilizowanym uczuciowo, czyli w sumie nienormalnym, problemu by nie było. proste pytania. codzienny kontakt. a teraz? jak zwykle dupa. muszę dokończyć lekturę, która powie mi wszystko o kontakcie. nic o jego braku. teraz trzeba tylko do niego doprowadzić.
tak... tylko.