środa, czerwca 18, 2008

you're gonna go far, kid

właśnie pojąłem, dlaczego dobrzy dyrektorzy i managerowie wyższego szczebla są tak pożądani i dobrze opłacani.


pomyślałem... i wspomnienia... ja chcę na narty! nie muszę zamykać oczu, by poczuć zimę. to powietrze. ten mróz. te emocje, adrenalinę. i te wszystkie dziwne uczucia związane z kawałkami tras... tak się zastanawiam, co to było. jak to nazwać. podniecenie? zadowolenie? a to wszystko przy braku innych zmartwień. jedzenie było. wszystko było. na gotowe. to było tak, jak zaraz po zdaniu egzaminu na prawo jazdy. uśmiech od ucha do ucha i nie dało się go stłumić, a ludzie stojący obok dziwili się, dlaczego wybucham śmiechem od czasu do czasu. ale zimowe chwile były jeszcze lepsze. bo nie zdawałem sobie sprawy z tego, że taki zadowolony mogę być. dopiero teraz to do mnie dotarło. po prostu wizja niedalekiej przyszłości, te wszystkie wizualizacje przejmowały mój umysł dogłębnie nie dając szansy i czasu na analizę tego, co się ze mną działo. a może wtedy nie była naturalna dla mnie analiza? bo nie musiałem się niczym przejmować.


nie przejmowałem się, więc teraz nie do końca wiem, który region jest który... będzie więcej zmartwień, a możliwości mniej. z czasem. wszystko przyjdzie z czasem.