wtorek, października 26, 2010

obserwatorzy

high fever rushed herself to the emergency room?


przed chwilą odkryłem, że mam obserwatorów tego potoku, który ujawnia się niecnymi chwilami w tej śródmiejskiej dżungli tych latarni i krzewów tych zielonych i tych szarych. w sumie to mi się miło zrobiło, że ktoś chce stale dumać nie tyle, co autor miał na myśli, a raczej jaki sens w pozornej mieszaninie niepozornych kabelków zdarzeń posiada w swym braku istoty mój mózg. może Wam przykro, że taki freeq się zrodził, a może właśnie uważacie mnie za normalnego, który potrafi przekazać swoje zwoje wyobrażeń.. ale na swój, sobie znany sposób. jak wspomniałem - miło mi tak, czy owak i wolę myśleć, że Wam się podobają nieprzemyślane. a o tym, co miało być dzisiaj zanim się o Waszym istnieniu dowiedziałem, nie wiem, czy napiszę. nie wiem, bo nie pamiętam, co to miało być. tylko temat główny, który minuta po minucie się powtarza w różnych wariacjach. wielokropek. :)


spider's gotta die.. so trees can grow!