poniedziałek, listopada 01, 2010

festiwal florystyczny

z dodatkiem rakotwórczych oparów.


znowu koniec z filozofią. tym razem w innym znaczeniu. nie rozumiem, ale już nie zamierzam rozumieć. nie rozumiem sensu tego święta w takim wydaniu, jak teraz w całej Polsce. ale koniec. nie będę nalegał, by mój mózg proponował jakiekolwiek rozwiązania. nie to nie. a jak jakieś się samo zaproponuje, to może akurat będę miał czas, ażeby je przetestować. a może jakiś inny temat, bardziej zajmujący moje życie się przyjemnie napatoczy. i to taki, który będzie miał czas pomyśleć o mnie więcej, niż ja o nim. choć tego akurat chyba nie chcę, bo to byłby zgryz, który rozumiem.


koniec.