poniedziałek, stycznia 03, 2011

PG-13

the best plan B that goes with plan Jay.


znalazłem podświadomy powód syfu na biurku. chodzi o to, by zasłonić syf przeszłości. i tak bardzo, jak nie zgadzam się z tym nazewnictwem, tak bardzo poetycko brzmiałby morał w takich słowach. tylko bajka byłaby co najmniej w tytułowej kategorii. na samą myśl o tym, że mógłbym to nazwać w ten sposób, dostaję odruchu, jak gdybym sobie palca włożył do gardła. a w sumie nie na myśl, a na mój obraz. rzygam sobą myśląc o sobie, jako o osobie potrafiącej coś takiego wymyślić. bo tak nie myślę. a teraz, po częściowym uprzątnięciu został bałagan, przez który prześwituje przeszłość. jeszcze kilka dni i znów przez drzewa nie będzie widać lasu. jeszcze kilka miesięcy i może w końcu uprzątnę prawdziwy powód. póki co, przeraża mnie możliwość przeniesienia i pustka, jaka powstanie po lesie, gdy go wytnę w pień. a kalendarz carlsberga niechcący wyrzuciłem. powód jest tak podświadomy, że aż trudno w niego uwierzyć, ale - o ironio! - właśnie z tego powodu jest bardziej logiczny jako podświadomy, choć wątkiem pobocznym niewątpliwie jest odwieczna niechęć do odrzucenia pokusy romantycznego masochizmu, którą można tylko przysłonić, by ujrzeć ją w zawsze bardziej nieodpowiednim momencie.


przerwa była spowodowana brakiem czasu w momencie, gdy były myśli... lub brakiem chęci, gdy był czas... lub brakiem myśli, gdy były chęci. plus inne waria rotacyjne.