piątek, maja 20, 2011

hipoksja

chyba nie powinienem pisać jednak. a i tak napiszę... jak zawsze.


smutno mi. wczoraj przewidziałem, że dzisiaj to nastąpi, a mimo tego przyszło jakoś nieoczekiwanie po całym dniu aż nienaturalnego uśmiechu. na szczęście już nie czuję tych emocji, których nie potrafiłem określić. teraz mnie trochę mdli anemicznie. dziwne toto wszystko jest. ale.. co tam o mnie.. czy to typ wysokościowy, czy hipoksemiczny, ważny jest efekt. a efektem nie jest samo w sobie niedotlenienie, a coś, co wykracza poza kanony wypluwające niecelnie swe ciężkie kamienne kule w moim kierunku. żeby przestraszyć? podobno strach jest czynnikiem przyciągającym to wszystko, czego się boimy. mam ochotę się z tym nie zgodzić. nie w takiej postaci. strach powoduje uświadomienie ryzyka, a co tym zrobimy, to już od nas zależy. można się przygotować.. nie czekać w lśniącej zbroi na coś, co widać daleko i na coś, co często bez dodatkowej siły się nie poruszy, ale wiedzieć, jak reagować w razie potrzeby. strach wyzwala reakcje i motywuje do działania.. bardzo łatwo pomylić go z lękiem, który swą irracjonalną postacią zakorzenia się swymi hakami w psychice, by wespół ze strachem obalić człowieka od środka. w różnych źródłach Bóg objawia się znacznie częściej z pojęciem lęku, bądź jego braku, niż ze słowem "strach". może właśnie dlatego, gdyż sam lęk w Jego kierunku jest irracjonalny.. grząski teren.. a że mój czas jest podobnie do mnie ograniczony, szczęśliwie kończę.


reball.