milk of amnesia
druga strona historii, lustra, medalu, księżyca. w tej kolejności.
rozkmina czegoś, co celowo jest big mac'iem zespojonym z półlosowych słów, nie ma sensu. a jak ktoś uwierzył, że go znalazł, to zaufał wyimaginowanemu obłąkaniu. nigdy nie będzie pewności, czy pozory braku sensu są nimi w istocie, czy wnętrze ujawnia się po trochu odsłaniając rąbek logicznej przenikliwości. a dostrzec go trudno, nawet jeśli wiesz, gdzie kopać. nieliczni są w stanie i bardzo mi to pasuje. tym bardziej strata takiej osoby boli. przykłady? "pieprzenie filozofii", "zaplątana ta torebka", "może masaż?", "tureckie pojednanie". zrozumiesz to tak, jak Ci pasuje. czasami - i tego jeszcze do samiuśkiego końca nie zbadałem, choć niewiele mi brakuje - dopasowanie ujawnia tak negatywne emocje, że stają się one na tyle charakterystyczne dla Ciebie, że w celu wytłumaczenia ich komuś, kto stoi obok, należałoby użyć zbyt wielu słów. i nikt inny tak pomyśleć nie ma prawa, bo nie istnieją istoty z tak wybujałą wyobraźnią, która w ciągu niecałej sekundy jest w stanie powiązać miliony informacji jej niedotyczących. jeśli konkretne słowa nie są powiązane z konkretnymi, szeroko rozumianymi sytuacjami mocniej, niż idealnie chrupiący croissant z francuskim śniadaniem, puzzle będą niczym niepoukładana sterta potarganych kartonów, czyli cała "wiedza" zdobyta w szkole od szóstego, bądź siódmego roku życia. chrzest polski, grunwald, druga wojna światowa, a może po drodze morze potopu.
następne: motyw śmierci motywem życia. znam pytanie na odpowiedź "dlaczego?".