something diabolical
czy zawsze sie tak musi kończyć?
czy to nie jest tak, że jednej osobie więcej powiesz, a innej mniej?
czy to nie jest tak, że jedną osobę bardziej lubisz, a inna mniej?
czy to nie jest tak, że z jedną osobą masz większy kontakt, a z inna mniejszy?
i jak tu nie mówić o hierarchii? może i płynna, zmienna, w której różnice są czasami niewielkie, ale jest to pewnego rodzaju hierarchia.
ktoś zaprzeczy?
5 komentarzy:
ja zaprzecze ;) przyjaciół ani znajomych nie powinno się układać w żadnej hierarchii. każda osoba jest wartościowa i każda ważna na swój sposób. To dzięki każdej takiej pojedynczej, nawet najmniejszej osóbce jesteśmy dokładnie tacy, a nie inni. Poza tym jak w dzisiejszym świecie określić prawdziwą przyjażń? Czy określając drugą osobę mniej ważną przypadkiem jej nie ranimy? Czy nie jest tak że ta hierarchia może się cały czas zmieniać? A może własnie przez tą hierarchie mamy kilku przyjaciół a nie wielu??
ja osobiscie nigdy przyjaciol i znajomych sama z siebie nie ukaldałam w hierarchii. to po prostu sie dzialo. samo sie ukladało. sa osoby z ktorymi od pierwszego spotkania czujemy silna wiez, osoby przy ktorych to przychodzi z czasem i osoby, ktore chociaz cudowne i wspaniale z niewiadomych przyczyn nigdy nie beda kims wiecej niz zwyklym kumplem/znajomym.
fakt, ta hierarchia moze sie zmieniac. ale jakby na to nie patrzec: istnieje i nie raz ja odczuwamy dosc dobitnie obojetnie jaka role w tym wszystkim przyjmujemy
ale właśnie, czy w ogóle warto mówić o takiej hierarchii o niej myśleć? Czy przy pierwszym spotkaniu nie warto dać wszystkim równych szans? Jasne często tak jest że jednej osobie szybciej zaufamy, inna potrzebuje trochę więcej czasu. Ale czyż nie jest właśnie tak w życiu,że często ta osoba na końcu "naszej hierarchii", szara często niezauważalna myszka pozostaje naszą jedyną przyjaźnią, pomaga nam w tym momencie, kiedy wszyscy się odsunęli? Jak się wtedy czujemy, wiedząc że ona była mniej ważna, jak czujemy się sami przed sobą?
Jeżeli mam być szczera, to chyba każdy inaczej odczuwa ten temat. Oczywiście nie mówimy tutaj o znajomych, bardzo dalekich z uczelni, z którymi czasami idziemy na piwo, czy pogadamy, mówimy o osobach jednak bardziej zaufanych które jednak jeszcze dzielimy :)
heh;) chyba sobie założę bloga;D:)
nigdy nie przekreslam nikogo na pierwszym spotkaniu. na ogol po prostu czekam co bedzie dalej. wlasnie dlatego,zeby przypadkiem nie przekreslic kogos kto moze sie okazac wspanialym i najlepszym przyajcielem.
jak sie czujemy? patrzac na swoje wlasne przezycia stwierdzam, ze... ma sie wtedy wyrzuty sumienia w stosunku co do tej osoby, czuje sie neiziemsko głupio i smutno. traci sie czasem poczucie swojej wlasnej wartosci, no bo jak to tak? my bylismy tacy jacy bylismy, a ta osoba nam mimo wszystko pomogła.
przerabialam to nie ejden raz z kazdej strony - zarowno szarej myszki jak i osoby, ktorej szara myszka pomogla.
fakt, nie warto chyba myslec o tej hierarchii, ale nie unikniemy jej w naszym zyciu. nie da sie byc takim samym przyjacielem dla wszystkich osob wokół nas. jakkolwiek to okrutnie zabrzmi czasem trzeba wybrac pare osób, dla których jestesmy zawsze i wszedzie dostepni. będąc przyjacielem dwudziestu osob tak naprawde, ktoregos dnia okazuje sie, ze nie ejstesmy zadnego.
jasne, ze kazdy odczuwa inaczej ten temat. kazdy ma inne doswiadczenia i inny charakter, inne spojrzenie :)
mordeczka mi się śmieje jak widzę te komentarze:D
tzn. pozytywnie:)
a ja jestem w tej chwili gdzieś pomiędzy tymi zdaniami. bo każda z Was ma rację na swój sposób.. wiem, że ja zmieniłem swoje zdanie w ciągu ostatnich 24 godzin. troszkę zmieniłem.. w każdym razie dostrzegłem inne możliwości.
Prześlij komentarz