niechbendzioza
motywacje i chęci zajebiaszcze, ale technika... dodupiasta:)
dzień wolny. totalny. więc kilka tematów płynnie się przepłynie. zacznijmy na angie. a może pod? i znowu głupie dylematy moralne. wyobrażenia swoją drogą, a życie i zasady lecą jakim torem, za którym usiłuję nadążyć. na moje nieszczęście udaje mi się to znakomicie. jakbym się dał, to pozwoliłbym się uwieść. z resztą na mnie istnieją sposoby świadomie wyłączające swiadomość. tylko musiałaby znać konsekwencje. a teraz dywagacje na temat powyższy. tak. z narracją, jakby nie było to czytelne. gdy dziewczyna podrywa, zwał jak chciał ten proces cały, musi się liczyć z konsekwencjami martwych decyzji o braku pytań. cause and effect, jak mawiał merovingian. wszystko sprowadza się do świadomości. w mordę! właśnie doszedłem do przełomowych myśli na temat tego głupiego paradoksu. laska musi myśleć. nie... to jeszcze nie to. ale tak na dłużej to musi. tak na bardzo dłużej. tak dla mnie. a wtedy musi być tak, jak sobie wymysliłem. szczerze. gdy nie myśli, to też może być ok, ale najlepiej nie mieć fajnych wspólnych znajomych. tak na wszelki wypadek, który nastąpi. aa... czyli to tylko jedno pośrednie domino. nic nie zmienia, bo poprzednia konfiguracja była ciągła w ten sam popieprzony sposób. martwy punkt. takiego nie można pozbawić życia. gdyby chociaż znikający, jak film drogi. wolny dzień nocą płynie. jeszcze księżyc i szaleństwo.
a teraz rodzinny kolo:) a zaraz to taka wielka bakteria i południowy park:)