wtorek, lutego 20, 2007

widzieć wszystko

idąc ulicą obserwuję. przyglądam się przypadkowym i losowym sytuacjom. wnikliwie i dokładnie.


to moje życie jest dziwne.
bo to, co się dzieje wszędzie obok, jakoś mnie nie dotyczy. przemija gdzieś poza zasięgiem. to jest naturalne, tylko... czasami czuję, że niektórymi sprawami powinienem się zająć. a one sobie tętnią własnym życiem i mam wrażenie, że co bym nie robił, nie mam na nie wpływu. albo mi się nie chce nic z tym robić.
tak jakbym żył w jakiejś kapsule.
a może to jest na odwrót? że to całe moje otoczenie nie przejmuje się mną, a ja bym chciał być w centrum uwagi? może chciałbym, żeby niektóre osoby zwracały na mnie większą uwagę? może chciałbym, by samo życie upominało się o mnie? może czuję się niepotrzebny, pomijany?
jestem taki samotny wewnątrz :D
jest słowo całkiem nieźle określające mój stan. nie dokładnie, bo przecież cieszę się życiem i korzystam z niego, a jednak w głębi duszy coś w kółko powtarza to słowo. agonia.


chyba znowu mi odbija. późno się tak jakoś zrobiło...