poniedziałek, lutego 12, 2007

wspomnienia

coś z ostatnich wakacji.


...i tak, stojac po łydki w wodzie, starałem się zapamiętać ten widok nie zważając na moknące dzinsy... czerwone słońce łagodnie wynurzało się spod cieniutkiej warstwy granatowych obłoków rozpostartych nad spokojnym tego poranka morzem... kiedyś będę stał tu z kimś... wyjatkowym - pomyślałem - nie sam.

...a rosa zniewoliła wszystkie działkowe rośliny, czyniąc ich zielony kolor jeszcze bardziej soczystym. dwa wyśmienicie kremowe motyle tworzyły artystyczne linie w powietrzu przesiąkniętym wilgotnym zapachem leśnych sosen, a trzeci kontrastował z głęboko niebieską grządką delikatnych kwiatków. błogo...


:D tak mi się przypomniało, jakie myśli zapukały do mojego umysłu w odstepie kilku wakacyjnych dni. a wszystko, czego trzeba było, to chory romantyzm poszczuty kilkoma impulsami:)