wtorek, lutego 22, 2011

eye f***

check yourself before you wreck yourself.


jestem zaodowolony. nie tak normalnie, bardziej smutno... teraz akurat brakuje mi kogoś obok. nie jakoś zbyt blisko, ale nie zbyt daleko. wszystko... prawie wszystko, a jak wiemy ta jedna zmiana daje nieograniczone możliwości, gdy nie ma dodatkowych uściśleń.... więc prawie wszystko jest względne. mówię "pies", a Ty myślisz o labradorze. tymczasem w głowie miałem pudla. małego, białego, z takimi śmiesznymi wstążkami w kolorze, który pasowałby do nieletniego, azjatyckiego obiektu pożądania internetowych świrów. czyli? ...smutek wkroczył w kanwę tworzącą postawę, jak wiele innych skomplikowanych wyrazów. tylko czy zostałbym nazwany smutnym przez pierwszą osobę, która by mnie zobaczyła? część mnie jest tam w środku radosna. nie mam pojęcia dlaczego. może dlatego, że zauważam to całe dobro, które się dzieje obok - w odległości, która pasuje do moich oczekiwań. nawet pojęcie, że trzeba się cieszyć z tych "little things", ma co najmniej kilka znaczeń. nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, ale tak mi podpowiada pamięć, na której polegam... bo jaki mam wybór?


nocą samochody muszą wyglądać bajecznie z nieba. jakby wszystkim ludziom dać latarki.. to by było "coś" nie tylko dla duracella.