trash-talking
rada.. głupio to brzmi.. jakbym był specjalistą życia. to może nazwijmy to kontrastem pomocniczym.
bo czasami lubię się bawić w boga. lubię kończyć zdanie przed zdradzeniem powodów, dla których jakiś kontrast pomocniczy w ogóle wyszedł z moich ust. a może ich być co najmniej kilka. najważniejszym jest ten najtrudniejszy, bo gdy założy się szufladkę w głowie rozmówcy, że działanie ma przynieść efekt, to ta osoba pójdzie za moimi zdaniami, myśląc o tym, że będzie lepiej. a wtedy mózg nie może się uspokoić i skupić na działaniu, co jest stanem skrajnie niepożądanym. a kim ja jestem by decydować, co dla kogoś jest najlepsze? jestem dokładnie tym, którym ktoś chce, bym był. i znów nie do końca...
szkoda, że moje nieretoryczne pytania z ulicy fabrycznej zostały pominięte. choć, jak widać, dla ludzkości całkiem dobrze, jeśli wagonik trafi na/we mnie.