niedziela, lutego 13, 2011

motyl

dla jednych serce, dla innych tornado.


dzisiaj nie potrafiłem się skupić. chociaż potrzebowałem tego nastroju, jeśli tak to można nazwać. okazuje się, że festiwal rzeczywiście jest czymś wyrwanym z życia, a nie tylko wygryza 10 dni i niektórym kolejny chory tydzień. tak jakby życie w życiu. sen w życiu. po prostu sen. tylko taki wspólny. wspomnienia, których niektórzy nie dzielą w takiej ilości, jak inni. dobre i złe.. ale takie wyrwane z kontekstu codziennej udręki i równie codziennych radości. czas, w którym możesz wcielić się w inną postać, choć lepiej dla innych, by wybór był zawężony. każdy ruch jest nagrywany, a jeśli nie, to znaczy, że źle wykorzystujesz czas. ja go pamiętam, nie od początku, jakby całość stała się w zupełnie innym czasie. i chętnie bym umieścił tę historię.. wcześniej? później? hmm.. trudno powiedzieć. niezbyt jest kiedy. nie żałuję i gdybym miał to przeżyć jeszcze raz - tej kwestii bym nie zmienił. chciałbym zmienić jedynie początek, który pamiętam. mój wzrok i.. nie.. myśli nie. one były w porządku. nawet zbyt dobre i potulne, choć uwierzyć może tylko kilka osób, bo oczy nie zawsze są zwierciadłem duszy. tylko oddech mnie przerażał. i jak myślisz? co jeszcze bym zmienił? ja wiem. i nie ma w tych słowach smutku, bo odpowiedź jej nie zawiera.


najpierw serce, następnie tornado.